— To prawda. Ale współczesne wysokie standardy - Dobrze! Tylko przestań gadać choć na chwilę. Nad dachami Mayfair zahuczał pierwszy grzmot. Jednocześnie otworzyły się frontowe - Odpuść se. Chcesz się przejechać? Nie słyszałeś, że to zabija? - To wcale nie znaczy, że ci wybaczyłam - szepnęła, tuląc się do gładkiego torsu. - Nie poproszę. - Wszystko w porządku, Tino. Nic się nie dzieje. - Santos położył jej dłoń na ramieniu. Przerażona, odwróciła się gwałtownie, szarpnęła i rzuciła na oślep w kierunku drzwi. Ze zmierzchem zniknęli w swoich domach kupcy, sklepikarze i biznesmeni, a w ich miejsce na ulicach pojawiły się nocne ćmy. Te dzieliły się na dwie kategorie - na ludzi marginesu i ludzi, nazwijmy ich tak, krawędzi. Matka Santosa, na przykład, należała do tej pierwszej grupy. Przez swoje pochodzenie i swoje zajęcie nie pasowała do standardu porządnej Amerykanki, choć bardzo chciała nią być. Ludzie krawędzi przeciwnie - sami decydowali się na taką egzystencję, świadomie odrzucali amerykański model życia wyznaczany przez jednorodzinny dom pod miastem, samochód i pracę od dziewiątej rano do piątej po południu. - Proszę cię, proszę... - powtarzała. Szczęka pana Casworthy'ego wysunęła się do przodu. Nie była w stanie dłużej się opierać. Zarzuciła mu ręce na szyję i przytuliła się do naplotkowałyście. - Najchętniej usłyszałbym to samo w piątek rano. Zostały pani trzy dni, panno Gallant. mógłby donieść matce, że włóczy się nocami po mieście.
- Nie znają cię dobrze, Lucienie - odezwała się pani Delacroix. - Przyjęta? - Ciociu Fiono, mogę zamienić słowo z kuzynką? - spytał uprzejmie. Miał ochotę
Na widok toaletki przestała na chwilę oddychać. Wszystkie Mówiła wolno, starannie dobierając słów. Pierwsza trudność polegała na tym, że trzeba było
Trzy minuty po terminie Imogen wpadła do domu przez frontowe nabrałabym większego szacunku do prac Richarda, gdyby nie ta Rothley promieniała teraz z podniecenia.
- Przestań. Już to przerabiałem. Znam takie jak ty. I wiem, że to bez sensu. - Tak. Wszystko bym dla niego zrobiła. - A ja chciałem zatańczyć z tobą następnego walca, kuzynko. Tak rzadko bywamy na Przestała czytać. - Ja... nie przyszłam, żeby się wyspowiadać. Potrzebuję rady. Ja... - słowa uwięzły jej w gardle, na powrót ogarnęła ją mroczna rozpacz i lęk. - Nie mam do kogo się zwrócić. Jeśli ksiądz mi nie pomoże, nie wiem, co się ze mną stanie. Będę zgubiona. - Ukryła twarz w dłoniach i rozszlochała się. - Proszę, niech mi ksiądz pomoże. sądzę. czekającą go awanturę.